wtorek, 28 czerwca 2011

Palę Paryż i nic z tego nie wynika

Za każdym razem, gdy zabieram się za wkuwanie do egzaminów z historii literatury i mierzę się z całą galerią indywidualności i kierunków, ogarnia mnie jakiś dziwny, bardzo głęboki rodzaj nostalgii. Mieszają mi się wówczas moje tendencje demokratyczne - a dotyczą one również sztuki - z dość nietypowym dla mnie poczuciem tęsknoty za czymś, co można by nazwać złotym wiekiem. Za takim czasem, kiedy, rozumieją Państwo, wszyscy bez wyjątku artyści mieli pogłębiony ogląd na rzeczywistość, akademicy stanowili grono potężnych osobowości, a nie zlepek kujonów i tak dalej, tego typu urojone przez słaby umysł uproszczone wizje przeszłości; oznacza to bardziej niż zwykle dychotomiczny obraz świata, co jest powodem do prawdziwego zmartwienia.

Napisałabym więcej, gdyby nie fakt, że tak naprawdę nikogo nie powinno to obchodzić.W związku z tym urwę. Niech się stanie
w tym momencie
właśnie teraz
urwanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz