czwartek, 7 lutego 2013

Delfinek w dobrze znane wzory




Nie wiem, czy sytuacja, w której recenzent boi się książki, jest normalna. Chyba nie. Zrzucam to na karb wielkich nadziei, pokładanych przeze mnie w „Decydującym momencie” Adama Mazura, pozycji, która wypełnić miała pustkę panującą w księgarniach i bibliotekach na nieistniejącej półce z adnotacją 'najnowsza fotografia polska: antologie'. Łataniem tej luki, jak dotąd, każdy zainteresowany zajmował się we własnym zakresie, stąd moje wyśrubowane wymagania w stosunku do publikacji, zapowiadanej jako pionierska. Co najistotniejsze, oczekiwałam naprawdę porywającej narracji o zdjęciach, czegoś na miarę tekstów Sontag z wydanego niedawno przez Karakter „Przeciw interpretacji” z dodatkiem Baudelaire'owskiego zaangażowania. Pudło! Nic z tego. Możliwe, że gdybym nie liczyła na nie wiadomo jakie przeżycia estetyczne ze strony liter, nie zawiodłabym się. Bardzo możliwe. Sławomir Tobis na przykład, dzieląc się na swoim blogu wrażeniami z lektury wprowadzenia, eseju „Granice współczesności”, stwierdza:  


Pierwsze, bardzo pozytywne zaskoczenie: tekst napisany jest dobrą polszczyzną, językiem precyzyjnym i komunikatywnym. Adam Mazur, co odbieram jako zjawisko wyjątkowe wśród piszących współcześnie o fotografii, nie sili się na »naukowość« stylu (podkreślam cudzysłów), mimo to jest w stanie »sprzedać« treści ważkie i oryginalne. 

Pan Tobis, jak widać, jest bardzo zadowolony z warstwy tekstowej książki. Pytanie, czy rzetelność i komunikatywność naprawdę są wszystkim, czego możemy się spodziewać? Prawdę powiedziawszy, zwykłam wymagać więcej.

Rok 2000 niczym specjalnym w historii fotografii się nie wyróżniał – takie stwierdzenie, zaczepne i przewrotne otwiera wspomniany wstęp. Może jeszcze będzie zabawnie, z werwą? Nic z tego! Dalej jest już do bólu poważnie, profesjonalnie, trwa wyliczanie dat, nazw imprez oraz nazwisk, potem próby charakteryzowania twórczości w poetyce do złudzenia przypominającej tę spotykaną w galeriach sztuki współczesnej. Jeżeli ktoś lubi takie rzeczy, to „Decydujący moment” polecić mu mogę z ręką na sercu, jakkolwiek wyobrażenie sobie podobnego czytelnika przychodzi mi z trudem. Oglądanie zdjęć było prawdziwą gratką, przedzieranie się przez to, co napisał autor – bardzo rzeczową nudą. Osładzają ją pojawiające się czasami przytoczenia słów samych artystów, najczęściej zabawne, inteligentne, bezpretensjonalne:
Jestem magistrem Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego – przedstawia się Witek Orski.
Codzienność jest najciekawsza, teraz jestem tego świadomy, wcześniej miałem tylko intuicję
zauważa Chris Niedenthal. Obawiam się, że żaden z tekstów Mazura zawartych w książce nie może się z tym równać.

Przy okazji pracy nad recenzją „Decydującego momentu” czytałam i oglądałam wydany niedawno album Franceski Gavin, „102 nowych artystów”. Książka spełnia założenia podobne do tych, które przyświecały Panu Adamowi (o których opowiada on w wywiadzie udzielonym Pawłowi Bownikowi na łamach portalu Na Temat): jest leksykonem, przybliżającym konkretny fenomen. Gavin zdecydowała się jednak ograniczyć swoją bytność do selekcji twórców i wyboru pięciu pytań, które im zada. Wydaje mi się, że – o ile redaktor nie dysponuje wielkim talentem literackim, którego uciszanie byłoby stratą samą w sobie – ta forma przynosi daleko bardziej interesujące rezultaty, różnicując ludzi nie tylko przez ich prace, lecz także przez to, w jaki sposób wyrażają myśli.

Są z jednej strony bezczelnie subiektywne, lekko pornograficzne, graficzne, manieryczne, z drugiej zaś post-Tellerowskie, czułe i banalne, pisze Mazur o pewnych zdjęciach. Jestem niezmiernie uradowana tą obserwacją, ale ponieważ najbardziej interesują mnie [...] przyjemność i rozkosz (Agnieszka Brzeżańska), uczucie przykrego niezaangażowania jest tym, co pozostaje mi po lekturze. Pozycja zdecydowanie do oglądania. Do czytania już mniej, lecz jak głosi ludowa mądrość, „lepszy rydz, niż nic”.


Ola Lubińska

(Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Lubimy Czytać; za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Karakter)