piątek, 15 listopada 2013

Wszystko o PYY*


Jedyny wyrywający z odrętwienia moment na lekcji biologii przeżyłam, kiedy prezentujący swój referat kumpel przekazał mojej grupie materiały dotyczące jednego z okresów geochronologicznych, to znaczy kartkę z drukarki. I tam, zamiast ściągniętego żywcem z Wikipedii artykułu o dewonie znajdował się (ściągnięty żywcem z Wikipedii) tekst o amerykańskiej aktorce filmów porno, Devon. Różnica niby niewielka, nauczycielce jednak mogłaby się z różnych powodów wydać znacząca, gdyby tylko zechciało jej się wówczas skontrolować to, co nam wręczono. Po zduszonych śmiechach dookoła wywnioskowałam, że nie był to jedyny przypadek roszady paleozoiku i kenozoiku na sali. Recenzuję akademicką książkę o biologii, książkę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina żadnego ze znanych mi podręczników, więc muszę to napisać, aby dodatkowo podkreślić kontrast: moje lekcje tego przedmiotu były szare jak ćma. Poza tym jednym wybrykiem ograniczały się do kartkowania nudnych jak flaki z olejem pozycji, które wizualnie przypominały wrocławski SolPol, a o korzystaniu z mikroskopów, aby szkicować w zeszytach powiększone preparaty można było pomarzyć, bo i jak, skoro czasu mało, a program do matury… wiadomo, większy niż moje ówczesne spodnie (były duże).

W takich jak ja ex-uczniów, w których niegdysiejsze zamiłowanie do blastul oraz petreli zabiły toksyczne wyziewy, wydawnictwo Rebis uderza pociskiem dużego kalibru. Fizycznie ze względu na gabaryty i liczbę stron: 1468, trzydzieści egzemplarzy powinno wystarczyć na małe igloo. Metaforycznie, ponieważ Biologia Neila Campbella oraz Jane Reece jest uważana za jedno z najznakomitszych kompendiów tej gałęzi wiedzy i opisuje się ją najczęściej przy pomocy słowa ‘doskonały’ odmienianego przez różne rodzaje oraz przypadki. Bardzo słusznie zresztą.

Układ książki jest niezwykle przejrzysty. Osiem kolosalnych partii materiału otwiera tyleż wywiadów z naukowcami z różnych ośrodków akademickich w Stanach Zjednoczonych, od Harvardu do MIT. Każdy z nich rozpisał przy okazji jedno ze swoich licznych doświadczeń, które w stosownej tabelce rozłożone zostało na części pierwsze, by unaocznić, jak działa umysł naukowca: zaprezentowano problem, wnioskowanie, wyniki, a także umieszczono pytanie kontrolne, zatytułowane „A co jeśli?”, według działu „Jak korzystać z książki?**” mające poddawać próbie zdolności analityczne uczącego się. Każda z partii składa się z rozdziałów, zakończonych powtórzeniem, każdy z rozdziałów podzielony został na kluczowe zagadnienia. Nauczanie to proces dynamiczny – Biologia nie pozwala o tym zapomnieć.

Nad wersją polską tekstu pracowało dwunastu tłumaczy, większość z nich to profesorowie. Jeżeli chodzi o główne rozdziały, trudno się dziwić - stężenie profesjonalnego słownictwa jest tam tak nieprawdopodobne, że bezsensem byłoby angażowanie do tej pracy dodatkowo tłumacza-filologa, skoro na dobrą sprawę zostałyby mu jedynie spójniki - ciekawa wszakże jestem, jak mają się do oryginału wywiady oraz część wstępna.
 
Biologia, zważywszy na cenę, powinna być nazywana raczej inwestycją, niż skromnym upominkiem, będą to jednak bardzo dobrze wydane pieniądze. W idealnym świecie przez wszystkie lata nauki, aż do studiów, nie wymagano by poza nią żadnych innych książek, niestety, istnieje spore prawdopodobieństwo, że zanim wasze dzieci skończą osiemnaście lat, zbankrutujecie wydając krocie na prodręczniki. Proponuję więc bojkot. Wskutek niego Rebis zaoferowałby dokonującym hurtowych zakupów szkołom znaczne zniżki, rodzice płaciliby niski roczny abonament, a dzieci uczyły się z najlepszych źródeł. I nie musiałyby nosić tego wszystkiego w plecakach, ponieważ ich egzemplarze zawsze czekałyby na nie w gabinecie. Ta-da.

Ola Lubińska

(Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Lubimy Czytać; za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Rebis)
______________________________
*Czyli o peptydzie YY. Peptyd YY jest "neuropeptydem anoreksygenicznym, pobudza neurony w obszarze jądra łukowatego do uwalniania w ośrodku sytości proopiomelanokortyny (POMC), hormonu alfa-melanotropowego (alfa-MSH) oraz układu CART (cocaine and amphetamine regulated transcript – układ regulowany kokainą i amfetaminą) powodujące uczucie sytości i zanik apetytu."
**Tak, tak, ta książka ma swoją instrukcję obsługi. O ile mnie pamięć nie myli, podobne wprowadzenia umieszczano zwykle w wielu podręcznikach szkolnych, gdzie zajmowały pół strony i były na dobrą sprawę zbędne. Opisanie części składowych "Biologii" pochłonęło tymczasem sześć stron i aby dobrze orientować się co jest gdzie i w jakim celu, trzeba je koniecznie przeczytać.