wtorek, 30 sierpnia 2011

Fragment wywiadu z D. Mendelsohnem

Ten kawałek tekstu przepisałam z papierowego wydania "Forum" specjalnie na potrzeby pewnej internetowej rozmowy. Umieszczam go w tym miejscu, bo Mendelsohn słusznie prawi i szkoda, żeby to przepadło:
Co sądzi Pan na temat intelektualistów, którzy gardzą kulturą popularną? Na przykład taki pisarz jak Milan Kundera mówi, że niezbyt interesuje go kino, które postrzega jako świat plotek i fałszywych wartości.
Jak można mówić takie rzeczy? To snobizm. Śmiechu warte! Kino wniosło ogromny wkład w światową kulturę. Ja sam się cieszę, że należę do świata nauk humanistycznych, ale nie czuję się przez to zamknięty na popkulturę. Mam wielu uniwersyteckich przyjaciół, którzy mi mówią, że nie mają telewizora. Mam ochotę na nich nawrzeszczeć! W jakim świecie oni żyją? Jak można odmawiać sobie takich przyjemności jak "Rodzina Soprano" albo "Prawo ulicy". "Prawo ulicy" to współczesna "Oresteja". Mówi o tych samych problemach, jest bardzo dobrze napisane. Amerykańska telewizja przeżywa dziś złoty wiek. Plaut, Terencjusz, Arystofanes - to byli popularni autorzy. Oprócz Safony albo Archilocha, którzy pisali dla arystokracji, tragedia grecka była ówczesnym odpowiednikiem telewizji.

(David Mendelsohn, amerykański pisarz, filolog klasyczny, dziennikarz i krytyk literacki dla "Le Nouvel Observateur")


Na temat wyrzucania telewizorów napisałabym osobną notkę, ale dzisiaj mi się nie chce. Kiedy indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz