sobota, 2 lipca 2011

Dobra. Na blogu z broszkami pojawił się lakoniczny komunikat w języku Szekspira - chociaż on tworzył nieco bardziej złożone konstrukcje - a tutaj sobie rozwinę temat. W skrócie - nie szyję od kilku tygodni i to nie jest ani normalne, ani zabawne. Albo ja jestem rozpieszczona i oderwana od rzeczywistości w większym niż kiedykolwiek myślałam stopniu.

Nie mam żadnych pomysłów, nie mam zupełnie ochoty, nawet najbardziej desperacka motywacja, czyli materialno-pieniężna, nie działa. Nie chce mi się. Ciągnie mnie do monokoloru, który w materiale, w jakim przywykłam pracować, zwyczajnie się nie sprawdzi, a już na pewno nie przy mojej estetyce i stylu. Ciągnie mnie do bieli, nie mam jednak żadnych konkretnych pomysłów. To też nie wróży dobrze filcowi. Na razie próbuję przeczekać i ciągle mam nadzieję, że to jedynie zwyczajowe preludium przed twórczą eksplozją, tylko nieco większych rozmiarów oraz długości; z drugiej strony po ponad trzech tygodniach bez pracy powinnam chyba być o wiele bardziej zmartwiona, a mnie ogarnia jakiś tumiwisizm. Właściwie to nie do końca się martwię. Wiem, że powinnam się martwić i martwi mnie raczej fakt, iż się nie martwię. Jasne?

1 komentarz: