„La terre bernoise”, niewielkich gabarytów książeczka z 1954
roku napisana po francusku przez Jerzego Stempowskiego, znakomitego
eseistę i epistolografa, powróciła do obiegu czytelniczego po ponad
dwudziestu latach od swojego pierwszego i (czego zapewne nie muszę
pisać) dawno wyczerpanego polskiego wydania. Wypadałoby więc zakończyć
to zdanie triumfalnym wykrzyknikiem: ! Nareszcie! Dziełko, wchodzące w
skład serii „Podróże” Fundacji Zeszytów Literackich, jest typowym dla
tego autora spacerem w pionie i w poziomie – czyli w czasie oraz
przestrzeni. Na liczący nieco ponad sto stron wolumin składa się
wprowadzenie, osiem rozdziałów, aneks w postaci listu eseisty do Zofii
Małynicz oraz posłowie pióra Andrzeja Stanisława Kowalczyka, autora
pierwszej monografii pisarza, której wyblakłe egzemplarze z 1997 roku
leżą jeszcze w niektórych księgarniach.
Stempowski był kopalnią wiedzy, całkowicie samobieżnym przewodnikiem,
służącym do odczytywania prześwitujących to tu, to tam śladów
przeszłości i starych zwyczajów, skrzętnie przysypywanych przez
współczesność. Między okładką „Ziemi berneńskiej” czytelnicy eseisty
odnajdą wszystko to, co w jego pisarstwie najlepsze: erudycję zdającą
się nie mieć granic, spokojną narrację i głęboki humanizm. Pan Jerzy
snuje subtelną opowieść o okolicach i historii Berna, do którego zbiegł w
roku 1940 i w którym pozostał do śmierci. Jak to zwykle u niego bywa,
rozważania na temat tego, co doskonale widoczne dla każdego, uzupełniane
są przez umieszczenie ich w szerszym kontekście i zanotowanie
szczegółów, pozwalających zaobserwować się jedynie wtajemniczonemu
obserwatorowi. W miarę rozwijania każdej z opowieści to, że niemalże
wszystko jest tekstem, staje się coraz bardziej oczywiste. Znaczenia
nabiera położenie każdego elementu w przestrzeni, jego rodzaj i forma:
ze szpaleru brzóz, zasadzonych nad rzeką pisarz odczytuje miejsce
zamieszkania rybaka, kształt dębów mówi wszystko o ich funkcji i pozwala
wywnioskować, że były to swego czasu drzewa pasterskie. Ilekroć stykam
się z twórczością Stempowskiego, mam wrażenie, że trafiła mi się rzadka
okazja obserwowania spotkania prawdziwego profesjonalisty z doskonale
zaprojektowaną pod względem funkcjonalnym architekturą.
Natura pisarstwa eseisty sprawia, że w jego utworach odsłaniają się
struktury i powiązania, których istnienia trudno byłoby się domyślać.
Rzadki i cenny dar łączenia świata w spójną całość, prosty oraz czysty
język – z nieukrywaną radością stwierdzam, że w świeżo wypuszczonej spod
prasy drukarskiej „Ziemi berneńskiej” wszystkie elementy stylu
Stempowskiego znajdują się na swoich miejscach.
Na tym, droga Pani Zofio, moja opowieść dzisiejsza się kończy.
Chciałbym wiedzieć jak najwięcej o Pani i będę wdzięczny za każdą
wiadomość. Rączki Pani całuję i najserdeczniejsze życzenia na
nadchodzący rok składam, szczerze oddany
J.S.
(źródło: Lubimy Czytać; za egzemplarz recenzencki dziękuję Fundacji Zeszytów Literackich)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz