czwartek, 8 września 2011

O lampach

Zamarzyła mi się, słuchajcie, nowa lampa. Nie tak do końca bez powodu, ponieważ ilość posiadanych przez nas (czyli Rafę i mnie) źródeł światła wynosi akuratnie x-1, gdzie x jest liczbą pokoi do oświetlenia. Zaczęłam w związku z tym szukać a nos marszczyć i, jak zwykle, okazało się, że moje poszukiwania doprowadziły mnie w rejony dość dalekie i mocno abstrakcyjne.
Przystanek pierwszy na drodze bodaj każdego szanującego się poszukiwacza gratów to św. IKEA. W IKEI, jak to w IKEI, prosto, ładnie i w relatywnie przystępnych cenach. Ale nie mogę przecież przestać szukać po pięciu  minutach, tym bardziej, że czekają na mnie ważniejsze obowiązki nie cierpiące zwłoki, do których, prawdę powiedziawszy, zbytnio mi się nie spieszy. Przechodzę dalej.
Przystanek drugi: Allegro. Jako rasowy snob bez pieniędzy (tacy są najgorsi) układam produkty wedle ceny, od najwyższej do najniższej. I się pastwię wsobnie. Tu pierdółka z kartonu i drewna za ponad trzy tysiące złotych, tam jakieś monstrualne wymiociny, zaprojektowane wyłącznie po to, by złowić zachwyconego nabywcę, wydrenować go z -nastu kafli (piękne słowo!), omotać i zaraz potem, po tygodniu-dwóch, znudzić dokumentnie i z kretesem. Zaczynam rozumieć, dlaczego starsi ludzie są najczęściej tak doskonale obojętni na to, co kupują do swoich mieszkań i jak chodzą ubrani, byleby ciuch był czysty - i nie zawsze jest to kwestia finansów. Znudziły mi się prostopadłościany, potem mocne kolory, następnie kształty obłe - to wszystko na przestrzeni kilku niedługich lat. Stąd wrażenie, że nie warto się starać, dobierać, szukać, wykonywać samemu, bo potrzeba wyjątkowego wyczucia, nazwijmy to nawet geniuszem, aby wyłapać coś, co okaże się uniwersalne, a ta uniwersalność często - chociaż nie zawsze - oznacza skrajną prostotę. Munari w Design as Art pisał, że zadaniem dobrego projektanta jest znalezienie dla przedmiotu formy tak nie narzucającej się, neutralnej i idealnie funkcjonalnej, jak kształt liścia i ja się z nim zgadzam.
Kojarzycie może krótkie filmiki studia Pixar, które można było zobaczyć przed animacjami przez nich zrealizowanymi? Pojawia się tam lampka kreślarska, taka ze sporą regulacją położenia*, w kilku skokach docierająca do miejsca, zajmowanego normalnie przez i. To jest mój archetyp lampy roboczej, niedającej się zastąpić przez żadne wymyślne, dizajnerskie zawijasy, lampy pasującej zawsze i wszędzie, i nie nudzącej się nigdy, bo to, w jaki sposób wygląda jest ściśle determinowane przez jej funkcje.

*Dodałabym jeszcze: "Taka, którą dostawaliśmy w spadku po / od rodziców w latach 90. i z uporem maniaka staraliśmy się ją wymienić na jakieś plastikowe pseudo-kosmiczne, posrebrzane gówno".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz