
Problem wywróconej na nice świadomości człowieka ocalałego z masakry,
kłopoty z odnalezieniem się w rzeczywistości, która sprawia wrażenie
rozpadającej się, obcej, coraz mniej istotnej – doświadczenie zła łączy w
sobie wiele elementów. Pojawiają się one w różnych konfiguracjach w
rozmaitych reportażach z całego globu, a także w książce
Witajcie, powracające widma
Kossiego Efouiego, Togijczyka, mieszkającego obecnie we Francji. Tym
razem więc, dla odmiany, w powieści. Ale nie takiej znowu zwyczajnej, bo
Widma to rodzaj antologicznej, fabularyzowanej relacji z
całego wachlarza problemów Afryki, kompendium skompresowanego do dwustu
czterech stron kompletnego bałaganu, który skrzętnie zamiata się pod
dywan. Niby fikcja, ale jakoś bez przerwy przywodząca na myśl konkretne
miejsca, czasy. Efoui osadza akcję swojej historii w zlepku
rzeczywistych państw i miast, Glorii.
Jaka tam Gloria! To przecież Rwanda! Albo RPA! Lub Uganda! Sudan może?
– miałam ochotę zakrzyknąć, w zależności od tego, o czym autor
napomykał ustami bohaterów. Trudno byłoby jednak z pewnością stwierdzić,
który realny kraj autor przemyca najczęściej; a zresztą – po co? Gloria
Grande to miasto-metafora, a Gloria Południowa i Północna to
państwa-metafory, co do tego nie ma wątpliwości i to wystarczy.
Sytuacja
bohatera (będącego jednocześnie narratorem), który wraca do ojczyzny po
dekadzie od bratobójczych walk, jest nie do pozazdroszczenia.
Wyjeżdżając pozostawił dwójkę swoich przyjaciół: cytującego
(europejskich i nie tylko) klasyków nauczyciela Mozayę i Asafo Johnsona,
z którymi niegdyś tworzył trupę teatralną, Teatr Dowodów Winy. Wraca do
świata, z którym nie łączy go już właściwie nic. Paczka rozpadła się na
zawsze, z powodów, których można się bez problemu domyślić (Rwanda!
Rwanda!), a w powietrzu wciąż wisi smród wrogości, jaka rzadko się
zdarza, na próżno przeganiany przy pomocy ślepej propagandy, o mocy
odstraszania odoru porównywalnej do plastikowych kwiateczków. Akcja
Widm będzie między innymi opowieścią o tym, co
potem, walką o możliwość dalszego życia. Czy zakończoną sukcesem, czy porażką – ani myślę zdradzać.
Witajcie, powracające widma jest książką bardzo nierówną. Perły są często rozdzielone partiami
tekstu, który, mam wrażenie, możnaby spokojnie okroić bez straty dla
stylu, a nawet dla fabuły. Wyrażenia powtarzają się, znienacka wyskakują
dygresje, wersaliki. Narracja bywa to płynna, to chaotyczna i
poszarpana. Nie tak bardzo, jak w innej powieści Karakteru,
Kielonku
Mabanckou, nie jest to bałagan formalny, a treściowy. Chaos zresztą nie
jest nigdy wadą sam w sobie; problematyczne jest to, w jaki sposób
autor usiłuje go ubrać w kubraczek języka i czy robi to z wdziękiem
tancerki, czy słonia.
(…)słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na
którym wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia, gdy chcielibyśmy
wzruszyć gwiazdy.
Widma nie są wprawdzie
godne niedźwiedzia, ale wydaje mi się i u gwiazd niewiele zdziałają. Znajdują się gdzieś pośrodku. Pozycja niezła, ale nie genialna.
Jeszcze
dwa słowa o oprawie graficznej; mowa przecież o Karakterze, który
projektowanie książek w Polsce przeniósł na nowy poziom i sądzę, że
wiele osób się ze mną zgodzi.
Widma to cud wydawniczy.
Prosta, niebieska okładka z białym kołem tytułu, do tego papierowa,
nielakierowana obwoluta z wydrukowanymi po wewnętrznej stronie innymi
powieściowymi propozycjami Karakteru; w środku Malaga i jej zaczepne
k.
Nie spotkałam się jeszcze w życiu z wydaniem, które tak dobrze leżałoby
w ręku i tak łatwo poddawało różnym przyzwyczajeniom czytelniczym.
Niezależnie od tego, czy tomik trzyma się w jednej ręce, w obu, w
powietrzu, czy kładzie na stole – zawsze będzie łatwo, przyjemnie i
bezproblemowo.
(Za egzemplarz powieści dziękuję Wydawnictwu Karakter i portalowi Wywrota.pl)
Kossi Efoui, Witajcie, powracające widma
Wydawnictwo Karakter
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 420